niedziela, 19 czerwca 2011

Korea wita i gosci przyjemnie acz niezrozumiale

Dotarlem na miejsce.Wylecialem z moskwy o 21.30 czasu moskiewskiego a w seulu wuladowalem o 11.15 czasu lokalnego.W samolocie poznalem mlodego rosjanina, ktory mieszka od 3 lat w seulu a pochodzi z kaliningradu pomogl mi znalezc odpowiedni przystanek autobusowy.Po dojezdzie do Suwon mialem zadzwonic pod podany numer wszystko ok tylko ze moj telefon wogole tu nie dziala i musialem sobie radzic inaczej.Kierowca autobusu jak zreszta kazdy tu( tak mi sie wydaje)ani be ani me po angielsku he nazwy przystankow w jezyku koreanskim czyli tymi smiesznymi znaczkami he nik nie potrafil mi wytlumaczyc gdzie powinienem wysiasc ale chyba wysiadlem dobrze poszedlem do boya hotelowego w Hotelu Plaza troszke mowil po angielsku i zamuwil mi taxi i pokazalem mu adres on powiedzial cos taksowkarzowi no i mnie zawiozl zamiast na uniwersytet kyoung hee to na kyoung ggi mnie zawiozl wysiadam pytam sie czy to tu ale oczywiscie nikt nie mowi po angielsku tylko na migi jakis student mi pokazal ze to nie tu i ze to w drugim koncu miasta(elegancko mnie wysterowal) ale spoko ja znowu takse i na migi do taksowkarza przejechalem cale miasto i trafilem na Uniwersytet kyoung Hee ale to nie koniec przygod.Dzis jest niedziela tak jak w polsce nikt nie pracuje puste zamkniete budynki i znowu stoje jak kolek ale nic widze dwoch gosci( huba z Indii) pytam ( w koncu ktos znal angielski) a oni ze tu studjuja i ze nie wiedza gdzie jest akademia taekwondo ale spoko chodza ze mna pytamy kazda napotkana osobe w koncu trafiam na sale Gdzie trenuje okolo 30 osob TAEKWONDO!!! Nareszcie podchodze pytam ale nikt nic nie wie ( oczywiscie tlumacza sobie chyba w 10 osob angielski kazdy zna jedna gora dwa slowa he) przygotowywali sie do pokazu na jakas ceremonie wiec zaprosili mnie na trening zebym obejrzal i sie nie martwil, bo jak skoncza to sie skontaktuja z kims kto po mnie przyjedzie i tak bylo.Wlasnie dotarlem do hotelu ale ie koniec niespodzianek mieszkam w pokoju z mlodym chlopakiem z Mongolii, ktory nie zna zadnego slowa po angielsku-zadne zaskoczenie. O 19tej mam kolacje czyli za dwie godziny. Pozdrowienia z SUWON.
PS. nie patrzcie na bledy mam w pokoju stacjonarny komputer z internetem i klawiature z maczkeim he a wi- fii " niemaju" albo "not" he

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Halo G, juz dawno się tak nie uśmiałam czytając jak teraz, choc wiem, że w pewnym stopniu to wcale nie jest śmieszne!!! bylo przychodzić do mnie na ruski a nie ang. trenować;) Dobrze, że juz jestes na miejscu z przygodami ale cały! Matko ja nadal nie wierze, że jestes taki szmat drogi od nas! cały czas pisz co u Ciebie bo my tu umrzemy bez wiadomości! U nas po staremu, Kuba wczoraj tak umeczył Martę, byli na spacerze razem a potem tylko ciocia się dla kubusia liczyła!(nakupiła mu tyle słodyczy,że do dzisiaj jeszcze nie zjadł wszystkich!) Pozdrawiamy Cię gorąco, trzymaj się i pisz, pisz, pisz! a.t.